O dziadach bardzo drogo przyodzianych

Jacek Bezeg

Chodzą po naszych miastach, miasteczkach i wioskach dziady proszalne. Rozmaite ze sobą noszą tabliczki. Coś tam o demokracji, coś o kodowaniu i inne, ale na odwrocie każdej z nich jest zawsze ta sama prośba: „Niech nam ktoś wreszcie da w mordę!”. Włazi też to biedne dziadostwo do urzędów przeróżnych i do sądów nawet.

Jakimiś sposobami przymuszają bezmózgich urzędasów do produkowania durnowatych oświadczeń, pism i innego rodzaju dokumentów. A każdy taki papier ma znowu na odwrotnej stronie tą samą prośbę: „Niech się ktoś wreszcie zlituje i da nam w mordę, albo przynajmniej kopnie mocno w d…”. Na szczęście nikt tego nie robi. Jak na razie. Ale …

I tu prywatna prośba:

Panie Marcinie, Panie Jerzy!!!

Ja Panów rozumiem. Mnie też jest trudno. Ale przecież Panowie wiecie o tym lepiej niż ja, że to nie są żadne dziady proszalne tylko osoby, które wykonują prace zlecone na jakichś śmieciowych umowach. Zlecenie niby proste: „Ma być zadyma. Taka, żebyśmy mogli przyjechać i do woli robić porządek.” Jednak jak się okazuje w tej specyficznej sytuacji, kiedy akurat jest taki rząd jakiego chciała większość, bardzo trudne do wykonania.

Czy Panowie jesteście pewni, że swymi działaniami nie ułatwicie im osiągnięcia zamierzonego celu?

Gra toczy się o bardzo wysoką stawkę.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *