Moje dwa słowa o niedzieli

Pod adresem http://www.ekspedyt.org/2017/11/24/czy-biskupi-sie-rozczaruja/#comment-65869

Napotkałem tekst zatytułowany

Czy biskupi się rozczarują?

Dziś [24.11.2017] Sejm uchwalił ustawę o stopniowym ograniczaniu handlu w niedzielę. W przyszłym roku można będzie handlować tylko przez dwie niedziele w miesiącu, w roku 2019 – przez jedną, a od 2020 – przez 7 niedziel w roku. Pamiętam dzieje tego pomysłu. Około 10 lat temu wystąpił z nim Episkopat Polski. Złośliwi twierdzili, iż biskupi uznali, że galerie handlowe odciągają ludzi od Kościoła. Potem postulat ten podchwycił związek zawodowy „Solidarność”. Obecnie doczekał się on realizacji. Ciekawe tylko, jakie będą tego skutki?

W dzisiejszych czasach coraz poważniejszym problemem jest bowiem skłonienie ludzi, by zechcieli w wolnym czasie wyjść z domu. Telewizja oraz Internet dostarczają rozrywki w nieograniczonej ilości, zakupy można też zrobić w sieci [zakaz handlu nie obejmie sklepów internetowych]. Obyczaj rodzinnych pielgrzymek do centrów handlowych zmuszał przynajmniej do ruszenia d… z fotela. Wielu przy okazji zaglądało też do kościoła. Po zakazie – niektórzy z nich już tego nie zrobią.

Ja nie przesadzam. Wiele miast na Zachodzie wygląda w niedzielę tak, jakby wszyscy tam wymarli. To właśnie skutek zakazu handlu. Podejrzewam, że biskupów polskich może czekać pewne rozczarowanie. Niewykluczone, że frekwencja na nabożeństwach będzie dużo wyższa w niedziele handlowe niż w te z zakazem handlu. I co wtedy?

Więc dodałem do niego swój komentarz

  1. Paplają i paplają o tym zakazie rozmaitości różniste. O jednym tylko nikt nie powie.
    O ludziach, którzy w niedzielę muszą wstać wcześnie, zostawić rodzinkę i zapier…. do roboty. A ten zakaz dla nich jest przede wszystkim. Wiem, że to jest ich marzenie. ( Nikt z piszących nigdy nie chodził do pracy na jakąś ustaloną godzinę?)

    A przecież za komuny wszystkie niedziele były wolne. Potem wywalczyliśmy jeszcze wolne soboty.

    Nie wiem jaka teraz obowiązuje teoria (Kodeks Pracy) i jaka jest praktyka. Ale pamiętam, że kiedyś za godzinę 9 i 10 płacono mi 150 % stawki, a wszystkie następne były płatne 200 %. Podobnie w dni wolne, a więc niedziele i święta każda godzina kosztowała pracodawcę tyle co dwie w zwykły dzień roboczy. I przynajmniej teoretycznie godziny nadliczbowe musiały być dobrowolne.

    Gdyby dziś te same zasady obowiązywały i Inspekcja Pracy tego pilnowała to może nie trzeba by było żadnych innych ustaw.

    Ale niestety, od czasów kiedy rzymski niewolnik miał zapewniony wikt, mieszkanie i miał prawo noszenia broni cofnęliśmy się bardzo.
    Nasi właściciele z wieku na wiek stają się coraz bardziej opresyjni

    Jacek Bezeg

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *