Szkoły wyższe są coraz niższe i co z tego wynika

foto  http://whatnext.pl/rusza-nowy-projekt-studenci-beda-zarzadzac-wirtualnymi-firmami/

Jacek Bezeg

Kiedyś gdzieś z wielkim zdziwieniem przeczytałem o tym, że zarobki inżyniera muszą być co najmniej osiem razy wyższe niż zarobki robotnika. Ktoś prowadził badania i stwierdził, że w czasach kiedy ta różnica nie była tak wielka kraj ubożał,

bo jego produkty nie były tak chętnie kupowane przez inne kraje, a więc siłą rzeczy ich sprzedaż nie przynosiła zbyt wielkich korzyści. Wyjaśnienie tego zjawiska było następujące: za niskie dochody inżynierów nie motywowały młodych ludzi do kształcenia. Ich wiedza i umiejętności stawały się zbyt małe, by skutecznie konkurować na światowych rynkach, co dawało wyżej opisany rezultat.

W krajach gdzie budowano „przodujący ustrój”, czyli ostatnio już prawie wszędzie, jednym z podstawowych zmartwień „inżynierów społecznych” było pozbycie się wszelkiego rodzaju elit. Mordowano arystokrację, a kiedy w następnych pokoleniach jej zabrakło, okazało się, że podobną rolę spełniają ludzie wykształceni. Narody w sposób naturalny widziały w takich osobach przywódców, wzorce.

Nieuniknionym w tej sytuacji stało się to, co teraz obserwujemy. Powiedziano: „Sprawiedliwość będzie, kiedy każdy skończy studia.” No i stało się.

Nie była to praca łatwa. Już w szkołach podstawowych wymagania trzeba było tak zmienić, aby każdy z łatwością mógł je ukończyć. Kiedyś nie wszystkim się udawało. Niektórzy musieli chodzić do szkół specjalnych.

Dalej powstała potrzeba, by szkoły wyższe nie tylko były odpowiednio „przyjazne studentom”, ale także by było ich znacznie więcej. Stało się więc koniecznością, by nie wymagać zbyt wiele także od kandydatów na profesorów. Takie do nich nastawienie korespondowało akurat z wyżej wspomnianą „przyjaznością” uniwersytetów i politechnik dla studentów.

Wszystkie te prace bardzo dobrze się udały. Może jeszcze nie każdy, ale na pewno każdy, kto tylko zechce ma piękny licencjat, czy co tam mu się zamarzy. Oczywiście jak zawsze są tacy, którym nic się nie podoba.

Narzekają: „Jak to może być, że licencjonowany politolog siedzi na kasie w markecie?” albo „Czemu historyk jeździ wózkiem widłowym?” (Przecież to dobrze że umie. Niech sobie jeździ.)

A tak na poważnie. Stworzono system w którym nie mamy już żadnych szkół rzeczywiście wyższych. Nawet obecnie nazywane średnimi, też nie za bardzo na miano średnich zasługują.

W każdej normalnej populacji, ludzi którzy nadają się do tego, by być intelektualną elitą, jest kilka, może kilkanaście procent. Reszta się nie nadaje z najrozmaitszych powodów, od zdolności i wytrwałości począwszy, na zdrowiu i odporności na stres skończywszy.

Stworzono system, w którym ci na elitę się nadający po prostu giną, przepadają w tłumie. Nie mają żadnej motywacji aby do czegokolwiek dążyć. No bo do czego?

Żyją jeszcze ludzie posiadający stosowne kwalifikacje, ale kiedy poumierają to zaczną się walić mosty i domy, spadać samoloty i tak dalej.

Jesteśmy w sytuacji znacznie gorszej od opisanej na wstępie. Tam brakowało bardo dobrych inżynierów. U nas nie ma ich wcale. I nie wiadomo skąd ich wziąć. Bo w tłumie „profesorów” zginęli Profesorowie.

Czy jest jakiś ratunek?

Czy jest jakieś wyjście z tej sytuacji?

Trochę ładniej problem ten opisany jest pod adresem:

 http://www.wyszperane.info/2017/11/25/druga-kadrowa-o-odbudowie-elit/

Jeszcze inaczej jest opisany  tu:

. http://www.wyszperane.info/2017/01/15/jak-to-sie-stalo-ze-w-ciagu-ostatnich-20-lat-przecietny-maturzysta-osiagnal-poziom-nizszy-od-ucznia-v-klasy-szkoly-podstawowej-w-prl/

Ale gdzie są jakieś rozwiązania?

 

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *