Już widać koniec tej drogi?

Jacek Bezeg

Ktoś słusznie zauważył, że ludzie którzy utracili prawdziwą wiarę w Boga lub z innych powodów się od niej oddalili zaczynają wierzyć w byle co. Zaszczepiona w naszych duszach silna potrzeba dążenia do Niego nie znalazłszy właściwej ścieżki prowadzi nas czasem na manowce.

Sobór Watykański Drugi postawił w podobnej sytuacji nieomal cały Kościół Rzymsko Katolicki. Trudno powiedzieć o masowej utracie wiary, raczej zostaliśmy od niektórych jej prawd odsunięci.

Nie mówi się już nam, że tylko w Kościele jest zbawienie. Zamiast tego możemy usłyszeć, że wszystkie religie prowadzą do tego samego Boga tylko, że na różne sposoby. W konsekwencji nie jest dobrze widziane przekonywanie buddystów, muzułmanów czy protestantów do wiary katolickiej, czyli nawracanie ich. Raczej należy z nimi dialogować i to „głęboko szanując ich przekonania”. Rozmowa z innowiercą o pogodzie nie ma w sobie niczego złego, ale dialog (jak się domyślamy) dotyczy prawd wiary. Skoro od naszych kapłanów słyszymy to co powyżej przytoczyłem, to jakie mogą być skutki dialogowania?

Jeśli wszyscy dialogujący będą rozumowali podobnie, to po dostatecznie długim czasie zapanuje na świecie jednolita „uśredniona” religia powstała przez wybranie z każdej pierwotnej tych elementów, które ludziom najbardziej będą odpowiadały. Takie zjawisko ma nawet swoją nazwę. Jest to synkretyzm religijny. Spiskowe teorie dziejów mówią, że taka właśnie jednolita ogólnoświatowa religia jest przewidziana do wdrożenia przez twórców Nowego Porządku – co by to nie miało oznaczać.

Czy Ojcowie Soborowi w trakcie SW II takie właśnie cele mieli na myśli?

Mam nadzieję, że nie. Ale …

Ale czego mógł się spodziewać Kościół tolerujący i wspierający zabawy neokatechumenów w Ostatnią Wieczerzę, czy pozwalający w swych świątyniach na praktyki rozmaitych „charyzmatyków”, a stanowczo odcinający się od „zacofanych” „lefebrystów”? Czego można oczekiwać siadając tyłem do Ciała Chrystusa i chowając Tabernakula po kątach kościołów. Widząc ten brak szacunku u kapłanów, także i wierni zaczynają widzieć w Bogu nie Pana i Stwórcę, a raczej fajnego kumpla. Jak się powiada „róbta co chceta”, byle nie było tak jak kiedyś, to skutek może być tylko jeden. Chaos.

Jak się okazuje, już jest. No może nie całkiem.

Otóż porzucone (w sensie idei) przez pasterzy wspólnoty katolickie, ale także z innych „kościołów” ulegają przeważnie ideom proponowanym przez sektę zielonoświątkowców. Widocznie tamci nie powiadają, że wszystkie religie są tyle samo warte.

Takie zjawisko zostało przez „uczonych w piśmie” zauważone i nazwane Pentekostalizacją. Mówią o tym na wykładach http://rzymski-katolik.blogspot.com/2016/05/ks-andrzej-kobylinski-globalna.html

piszą mądre teksty http://diecezjaplocka.pl/blogi/ireneusz-mroczkowski/2015/07/26/29105 Nawet opolski biskup Andrzej Czaja taki tekst napisał http://formacja.diecezja.tarnow.pl/2017/09/problem-pentekostalizacji-chrzescijanstwa-bp-andrzej-czaja/

Zauważa w nim, że

Jest to niebezpieczna „reforma” chrześcijaństwa, która może doprowadzić do jego całkowitego wynaturzenia, do ściągnięcia religii chrześcijańskiej na poziom „opium dla ludu”.

Oraz dostrzega, że ruch ten :

przeniknął do Kościoła katolickiego w Stanach Zjednoczonych w 1967 roku, pentekostalizm drugiej fali zaczął się szybko rozwijać w wielu krajach jako Katolicka Odnowa Charyzmatyczna

jednak nie kojarzy tej daty w żaden sposób.

Symptomatyczne jest to, ze do roku 1965 wpływom zielonoświątkowców poddawały się głównie organizacje protestanckie i inne im podobne „kościoły” zakładane przez rozmaitych „charyzmatyków”. Po tej dacie Kościół Rzymsko Katolicki staje się w coraz to większym stopniu terenem ich działań.

Moim zdaniem wprost narzuca się wniosek następujący: Sobór Watykański Drugi starając się o większe otwarcie na świat odsunął na plan drugi i dalsze dorobek dwóch tysięcy lat myśli naukowej i filozoficznej rozwijanej w jego wnętrzu i przy jego wsparciu. W ten sposób uczyniono Kościół bezbronnym w stosunku do tego rodzaju wpływów, żeby nie powiedzieć ataków. Trudno ocenić na ile obserwowany rozwój sytuacji jest spontanicznym wynikiem zagubienia wiernych zachęcanych dodatkowo do „dialogowania” z innymi religiami (czy działań proekologicznych https://marucha.wordpress.com/2017/10/07/chrzescijanin-nie-pali-weglem-organizacje-katolickie-koncza-z-paliwami-kopalnymi/ )

, a na ile mamy tu do czynienia z akcją zaplanowaną i sterowaną.

Pozytywem w tej sytuacji jest fakt zauważenia zjawiska i właściwa jego ocena. Jednak kiedy już wpuściliśmy złodzieja do domu to bardzo trudno jest opanować sytuację. Obawiam się, że wiele jeszcze konferencji i doktoratów upłynie zanim uda się sytuację zrozumieć w pełni. Zwłaszcza, że uczeni teologowie zaczynają poszukiwać mistycznych zalet islamu http://wt.uni.opole.pl/mistyka-islamu/# a i sam papież planuje poszukiwać (wiedzy i wiary ?) wśród wyznawców innych religii. http://dakowski.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=21127&Itemid=46

Czy jest nadzieja na naprawę? Myślę, że tylko z pomocą Bractwa Świętego Piusa X. http://www.bibula.com/?p=97644

Zobacz też:

 

2 myśli nt. „Już widać koniec tej drogi?

  1. Pingback: Już widać koniec tej drogi? – W y s z p e r a n e

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *