Jacek Bezeg
Może wielu zdaje sobie sprawę z sytuacji. Myślę jednak, że na wszelki wypadek dobrze by było jakieś objaśnienie napisać.
Mamy więc stające w sporze naprzeciw siebie dwie grupy.
Jedna strona to Państwo w którym niedawno wybrano demokratycznie i uczciwie (wiem, bo brałem udział w kontrolowaniu wyborów) Sejm i Senat oraz prezydenta. Partia, która wygrała wybory zapowiadała głębokie reformy. Podobne były obietnice nowego prezydenta. Po trudnych dyskusjach i długich negocjacjach wreszcie pewna istotna część tych obiecywanych reform uzyskała poparcie Sejmu i Senatu oraz podpis prezydenta. I w tym momencie pojawia się sprzeciw.
Przeciwna strona to dwadzieścioro osób, których nikt nie wybierał, a sposób ich mianowania jest niejasny. W dodatku nikt nie wie czy mianowania te odbyły się zgodnie z przepisami mówiącymi jak powinny powinny się odbyć, jeśli w ogóle przepisy takie istnieją.
Krótko mówiąc nie wiadomo skąd się wzięli.
I teraz ta dwudziestka ma czelność pouczać o demokracji i karać to Państwo za wdrażanie obiecanych reform twierdząc jakoby działania te były niedemokratyczne.
Chyba widać jak bardzo śmieszni są ci państwo z Komisji Europejskiej zachowując się w ten sposób.
Dlaczego to robią wyjaśnień jest wiele. Jedno z nich jest tu: