Jacek Bezeg

Donoszą nam o upadku naszego państwa. W rozmaitych aspektach. Słyszy się też o spadającym z pokolenia na pokolenie średnim ilorazie inteligencji. Z jednej strony to przykre, ale z drugiej jak się to widzi, to nie żal będzie umierać.

A nie trzeba koniecznie czytać tych doniesień. Wystarczą własne obserwacje skretynienia ogólnego. Najjaskrawsze jego przykłady dają nam rozmaite organa władzy czyli urzędy.

W Opolu na przykład walczą one z manią plakatowania i ogłaszania, jaka opanowuje społeczność, w sposób dość osobliwy. Z jednej strony “wadza” deklaruje swoje poparcie dla wszelakich form społecznej aktywności. Są specjalne wydziały, biura i trudno wprost zliczyć, czy wymienić sposoby jakimi też chce ona (“wadza”) wspierać wszelkie Organizacje Pozarządowe.

Z drugiej strony ktoś kto chciałby zawiadomić szeroką publiczność o zebraniu Klubu Hodowców Kanarków Zielonych napotyka na niezwykłe wprost przeszkody. Wyprodukować ogłoszenie na domowej drukarce można dość łatwo. Ale gdzie powiesić? Miejskie słupy ogłoszeniowe oddano w dzierżawę firmom żądającym niebotycznych wprost opłat za najmniejszy plakacik wiszący przez parę dni. Nic dziwnego, że pleni się plaga zaklejania wszelkimi ogłoszeniami najdziwniejszych miejsc.

NIELEGALNIE!!!

Każda skrzynka, budka, czy cokolwiek, co stoi w mieście zaopatrzone jest w napis zabraniający oklejania plakatami. Ostatnio proceder grożenia plakatującym przekroczył granice absurdu. Na każdej, najcieńszej nawet latarni możemy przeczytać o tym co nam grozi jeśli przykleimy tam karteczkę o zaginionym kotku. Kiedy w rozmowie z poważnym urzędnikiem ratusza zaproponowałem rozwiązanie problemu przez postawienie kilku darmowych słupów ogłoszeniowych usłyszałem w odpowiedzi, że nie ma na to kasy. A ile kosztują te wszystkie groźby i ostrzeżenia? Ile wydaje się pieniędzy na wspieranie rozmaitych, czasem bardzo dziwacznych, form społecznej aktywności.

PARANOJA!!!

Inny jej objaw, a właściwie tytułowego upadku napotykają osoby wynajmujące na cele tak (teoretycznie) hołubionej i wspieranej organizacji pozarządowej (czyli nie wymagającej od rządu żadnych awansów, dotacji, czy wsparcia) lokalu na spotkania jej członków. Nie mam tu na myśli bynajmniej wysokości czynszu. Wiadomo, chcesz korzystać, to płać. Jest inna rzecz wynikająca z takiego układu, a urągająca zdrowemu rozsądkowi i elementarnej sprawiedliwości. Otóż z obowiązującej w tej sprawie ustawy wynika obowiązek płacenia przez wynajmująca organizację nie tylko czynszu za lokal, ale i podatku od nieruchomości. Jak mi wyjaśniono podatek od nieruchomości na terenie miasta stanowi dochód miasta. Jednak jeśli miasto jest właścicielem nieruchomości, to musiałoby płacić ten podatek samo sobie. Na to nie ma zgody. Tak więc wynajmujący od miasta lokal obowiązany jest nie tylko do zapłacenia czynszu, lecz posiada też i obowiązek spadający zwykle na właściciela. Musi zapłacić podatek od cudzej nieruchomości. To nie wszystko. Aby ten podatek zapłacić powinien złożyć na początku każdego roku deklarację podatkową, w której wysokość tego podatku powinien wyliczyć. Za jej nie złożenie może być karany. Kto będzie karany jeśli wynajmujący nie otrzyma od właściciela prawidłowych danych o nieruchomości i źle policzy podatek?

Prawda, że to paranoja?

Ale co jst najtragiczniejsze w tej sytuacji?

Otóż mnie najbardziej przeraża to, że urzędnicy, z którymi temat omawiam nie widzą nic niestosownego w tym, iż właściciel nieruchomości zrzuca swe obowiązki na dzierżawcę. Dotyczy to także osób z wykształceniem prawniczym. Moim zdaniem prawnik nie dziwiący się temu, iż właściciel wymaga od korzystającego z jego własności nie tylko opłaty za użytkowanie, ale i wypełnienia obowiązku podatkowego, może być bezczelny, zwłaszcza gdy właściciela reprezentuje, ale może też być po prostu ociężały umysłowo. Nie powinien ukończyć studiów.

Obawiam się czasów gdy o podobnej kondycji umysłowej inżynierowie zaczną stawiać budynki, mosty, projektować maszyny, budować samoloty. Wiele wskazuje, że takie czasy nadchodzą.