Panie, jak najmniej polityki!

Tak zawołał do mnie policjant, któremu usiłowałem wręczyć ulotkę z moją fotografią, aby zachęcić go do poparcia mojej kandydatury. Takie zachowanie jest przykładem postawy aspołecznej, która zwykle manifestuje się zdaniem „Ja się polityką nie interesuję” wypowiadanym z dumą, żeby nie powiedzieć z wyższością. Osoba taka jest przekonana święcie, że jest kimś lepszym, znacznie wystającym ponad przeciętny poziom umysłowy i moralny.
Komunizm, marksizm, czy jak jeszcze inaczej chcielibyśmy nazwać okupującą nas zarazę, niszczy nas i otumania przede wszystkim manipulacjami i zniekształceniami dokonywanymi na języku, którym wszyscy usiłujemy się porozumiewać. Zniszczony w ten sposób język uniemożliwia wzajemne porozumiewanie się (symptom wieży Babel) a w konsekwencji jakiekolwiek wspólne działania. Objaśnianie i przypominanie jakie jest właściwe znaczenie poszczególnych wyrazów jest ważną formą walki z okupantem.
Tym razem przypomnijmy jakie jest znaczenie wyrazu „POLITYKA”.
Rozumiemy, a dokładniej kiedyś rozumieliśmy go jako troskę, staranie o dobro wspólne, o wspólnotę. Polityk to był (to powinien być) ktoś kto został przez wspólnotę zobowiązany do starań o nią, o jej wspólny dobytek, wspólne dobro.
Zacznę może od najniższego poziomu do jakiego można ten wyraz zastosować, czyli od rodziny. Kiedyś ojciec (a teraz różnie to bywa) reprezentował ją na zewnątrz i dbał o to, aby wszyscy jej członkowie mieli się jak najlepiej, ale też wzajemnie się szanowali i wspólnie przezwyciężali wszystkie problemy. Ze wszystkim z czym nie mogli sobie poradzić zarówno żona jak i dzieci zwracali się do niego. Innymi słowy był on politykiem w skali rodziny. Jej politykiem. To co się teraz z rodziną dzieje nie jest tematem tego wypracowania.
Nieco wyższej rangi politykiem jest sołtys we wsi. Kieruje on sprawami dotyczącymi większości mieszkańców tego kawałka naszego kraju. Możemy mieszkać we wsi i nie być zainteresowani kto jest sołtysem. Jednak kiedy zadzwonimy do niego z pretensjami o to, że dziura w drodze od roku nie jest załatana, to już mieszamy się do polityki. Usiłujemy wpłynąć na działania co prawda niewiele znaczącego, ale jednak polityka. A już wzięcie udziału w wybieraniu sołtysa jest mieszaniem się do polityki bardzo znaczącym. Wpływamy na to jak będzie zarządzana wieś przez kilka lat.
Czy mamy do tego prawo?

Chyba łatwo jest wykazać, że jest to nawet nasz obowiązek.
Innymi słowy, mamy obowiązek mieszać się do polityki.
Nie będę już przytaczał kolejnych stopni organizacji społeczeństwa, bo widać, ze także i do działań najwyższych władz mamy obowiązek się mieszać.
Oczywiście, aby to robić trzeba posiadać jakąś wiedzę. Dziś obowiązujące prawo zabrania prowadzenia agitacji wyborczej na terenie szkół. A bardzo ciekawe byłoby na przykład poddanie kandydatów na urzędy weryfikacji polegającej na odpowiadaniu na pytania uczniów liceum czy gimnazjum. Takie praktyczne lekcje wiedzy o życiu społeczeństwa powodowałyby też i to, że w życie dorosłe wchodziliby ludzie, już przygotowani do tego, by kandydatów na polityków poznawać, weryfikować i następnie jak najsensowniej wśród nich wybierać.
Obecny system produkuje osobowości nadające się na niewolników i tylko ci wkładający wiele własnego wysiłku stają się obywatelami w pełni świadomymi i odpowiedzialnymi.
I na koniec nieco historii. Starożytni Grecy osoby interesujące się polityką państwa nazywali patriotami, a tych nie interesujących się zwali idiotami. To nie było tak obraźliwe słowo jak dziś, po prostu zwykłe określenie.
Reasumując, mówiąc: „Ja się polityką nie interesuję” nie mówimy o sobie niczego dobrego.