Elektromobilne innowacje

Jacek  Bezeg

Ponoć niektóre wynalazki powstają w ten sposób, że kiedy wszyscy wiedzą, iż czegoś zrobić się nie da, to nagle pojawia się ktoś, kto tego nie wie, a więc to robi. Taka droga rozwoju dobra jest do opowiadania w towarzystwie jako dowcip. Może być też stosowana w państwie, w którym nie naucza się takich rzeczy jak filozofia – matka wszystkich nauk, czy logika – podstawowe narzędzie do rozwiązywania problemów i tworzenia spójnych konstrukcji. W takim kraju może się zdarzyć, że zagadnienia transportu rozwiązywane są przez przyrodników, a prawidłowość prac leśników poddawana jest dla odmiany ocenie prawników. Trudno to sobie wyobrazić, ale są takie sytuacje.

Każdy kto prowadzi jakąkolwiek działalność zdaje sobie sprawę, że aby trwale zwiększać swe zyski musi być z dnia na dzień lepszy, bo tacy stają się też jego konkurenci. Powinien wprowadzać nowe produkty, sposoby działania lub przynajmniej drobne nowinki, czyli innowacje. Nie do końca rozumiem wzywanie przez rząd całego narodu aby postawił na innowacje, bo trudno mi uwierzyć, że rząd podejrzewa naród o niedorozwój umysłowy i wynikającą z niego nieświadomość powyższych oczywistych prawd. Nie wiem ile pieniędzy wydadzą władze po to aby innowacyjność dotarła do każdego domu i każdej zagrody. Wiem natomiast, że znacznie taniej można poprawić zamożność społeczeństwa po prostu nie udręczając przedsiębiorców biurokratycznie i fiskalnie.

Z braków w dziedzinie filozofii i logiki, a także ekonomii wynikają także i inne dziwactwa. Bywa, że kraj bogaty w węgiel, rezygnuje z wytwarzania energii elektrycznej z niego, a napala się na elektrownie atomowe i to w sytuacji gdy cały świat przestraszony kosztami i katastrofami takowych wycofuje się z ich użytkowania. Nie sądzę by propagowanie takich koncepcji wynikało tylko i wyłącznie ze skorumpowania osób podejmujących decyzje, z tego, że wzięli jakieś łapówki od załamanych sytuacją producentów reaktorów i jądrowego paliwa. No, nie. Raczej podejrzewam, że to po prostu historyk podejmował decyzje w sprawach energetyki, albo filolog oceniał aspekty ekonomiczne przedsięwzięcia.

Obecnie obowiązujący system kształcenia, a dokładniej jego braki winny jest jeszcze innym dziwnym sytuacjom. Niby darmowa, bo z wiatru wytwarzana energia elektryczna powoduje rozmaite perturbacje w sieciach zasilających całe państwa z powodu swej nieprzewidywalności. Na elektrownie wiatrowe wydaje się miliony, ale na najprostszy magazyn energii jakim byłby na przykład zbiornik z tak łatwym do wytworzenia z prądu i wody, wodorem, to już niespecjalnie ktokolwiek chce się zdecydować. Rząd wiatraki dotuje, ale o niezbędnych przyległościach to nikt już nie myśli. Czy można kogoś winić za to, że fizyka w jego szkole nie była nauczana we właściwy sposób, a właściwie wcale? Nie wspominając o logice. Bo przecież energię produkuje się nie dla samej przyjemności produkowania, lecz po to by jej użyć w odpowiednim miejscu i czasie.

W miarę jak stopniowo traci swą siłę sprawczą bajka o antropogenicznym globalnym ociepleniu szykowany jest nam kolejny straszak czyli smog. (A kiedyś dymiące kominy z wielkiej do nich miłości zamieszczano na banknotach i wszyscy się cieszyli.) To z jego powodu auta mają być elektryczne. Za niedostosowanie się do tej koncepcji zaplanowano już karę 30 zł za dzień jazdy po mieście. Nie za wiele produkujemy w kraju polskich samochodów o tradycyjnej konstrukcji. Nie wiadomo gdzie i jak będą robione te na baterie, ale kara już do budżetowych planów jest wciągana? Nie przeszkadzają mi elektryczne auta i owszem, zawsze się dziwiłem, że poczciwe Meleksy potrafią jeździć tylko po golfowych polach, a na drogach ich nie widać. Jednak aby nie złomować tak od razu wszystkiego co z wielkimi niejednokrotnie wyrzeczeniami zakupiliśmy proponuję zwrócenie uwagi na wyżej wspomniany wodór. Sądzę, że tak jak przystosowanie auta do spalania LNG nie jest zbyt kosztowne tak i z wodorem nie powinno być dużo gorzej, Problemem może być jego magazynowanie, ale można przeczytać o różnych sposobach jego bezpiecznego magazynowania i transportu. Są też znane ogniwa paliwowe dające energię elektryczną gdyby ktoś się upierał, że auto musi być na prąd. Spalanie wodoru daje w efekcie tylko wodę, a więc trudno o czyściejszą energetykę niż opartą na nim jako istotnym nośniku, a zwłaszcza sposobie magazynowania.

Powtórzę co kiedyś pisałem, bo wydaje się, że są jakieś problemy ze zrozumieniem pewnych podstawowych prawd. Są elektrownie trudno sterowalne i nieprzewidywalne jak wiatraki i fotowoltaika. Są elektrownie przewidywalne, ale trudno sterowalne jak atomowe. Są elektrownie przewidywalne i sterowalne jak węglowe i gazowe, Wedle wyznawców „globcia” ich wadą jest jednak emisja CO2, co ja uważam za zaletę. Są jeszcze elektrownie wodne łatwo sterowalne i przewidywalne, nie emitujące CO2. Ekolodzy lubią je we wszystkich krajach oprócz Polski gdzie ich budowa traktowana jest jako niszczenie środowiska.

Odbiorcy energii chcą ją otrzymywać w bardzo różnych ilościach zależnie od pory dnia i roku oraz od pogody. Trzeba więc stosować różne sposoby, różne elektrownie, aby sprostać tym wymogom.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *