Mam poważny kłopot

Jacek Bezeg

Czas zdaje się coraz bardziej „gęstnieć”. Coraz częściej zdarzają się sytuacje kiedy wiele się wyjaśnia. Oczywiście taka ich ocena może nie jest powszechna. Może komuś się wydaje, że jest odwrotnie, że wiemy coraz mniej, bo nic nam nie mówią. Sytuacje są coraz dziwniejsze, jak na przykład ta dziś. Może komuś wydaje się, że jest mniej jasnych sytuacji. Ale przecież powiada ludowe przysłowie „Mądrej głowie dość dwie słowie”, więc może pomyślmy trochę.

Swego czasu zachwyciła mnie zwięzłością ocena pewnej sytuacji dokonana przez Stanisława Michalkiewicza: „Jak nie wiadomo o co chodzi, to wiadomo.” I tu też nam ta sama metoda pasuje.

Tak! Jesteśmy na wojnie! Walą w nasz sztab! I będzie jeszcze gorzej, bo dotąd jeszcze artyleria nie przemówiła.

O co toczy się wojna? Całkiem przypadkiem dzisiejszy tekst Gabriela Maciejewskiego http://coryllus.pl/towarzysz-afrykan-kislow-rozsypuje-rdzenie/

znacznie poszerzył także i moją wiedzę o tym jak cenny i niezwykły jest przedmiot o który walczymy. Warto przeczytać i zrozumieć jak szczodrze obdarzył Stwórca akurat Nasz Kraj. Naprawdę nie należy się dziwić ich zawziętości. Gra jest warta nie jednej świeczki.

Jesteśmy na wojnie wydanej nam Polakom przez …

No i tu właśnie mam kłopot. Poważny kłopot, o którym było na wstępie. Nie tyle chodzi o adresy i nazwiska. Wielu z atakujących wcale się nie ukrywa. Ktoś kto naprawdę zechce coś tam z nimi zrobić, ten to zrobi. Nie o to mi chodzi. Mój problem polega na tym, że nie wiem jak ich nazwać, jak ich określić. Już czytając komentarze po wypadku świeżo zaprzysiężonego prezydenta nasuwały się na myśl pewne epitety. Najczęściej mówi się o zezwierzęceniu. Tak jakoś by się chciało powiedzieć. Ale czy wolno? Niedawno trafiłem w sieci na filmik pokazujący tygrysa atakującego antylopę akurat rodzącą młode. Napastnik na widok noworodka kompletnie oniemiał. Liznął tylko lekko cielaczka i odszedł. Czy można więc obrażać w czambuł wszystkie lwy, hieny i inne bydlęta porównywaniem ich z osobnikami martwiącymi się z tego powodu, że prezydent ich kraju nie zginął? Ja tego nie zrobię?

To może w takim razie nazwać ich wrogami Polski? Ale przecież niemiecki oficer potrafił oddać wojskowe honory zabitemu majorowi Hubalowi. Nazwanie ich wrogami to dla nich zbyt wielki zaszczyt, a przynajmniej dla kilku Niemców zniewaga.

Pozostaje więc tylko jedno określenie. Oni są po prostu sługami „tego który nie przepuszcza żadnej okazji”.

To znaczy, że wystarczy modlitwa i trochę święconej wody?

Tak, myślę, że tak.

P,S.  Ich artyleria to “kryzys finansowy”, a nasza jest na powyższym obrazku. 

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *