W tym teatrze wszystkie role są rozpisane i teatr będzie trwał

za: http://kontrowersje.net/w_tym_teatrze_wszystkie_role_s_rozpisane_i_teatr_b_dzie_trwa

matka kurka

Pisanie po raz setny o małych grach i gierkach, o układankach i personalnych bitwach wydaje mi się w obliczu generaliów, wyeksponowanych w ostatnich dniach, jałową rozrywką w dodatku dla ubogich. Teatr „Ich” widzę ogromny i role dożywotnie. Głowni bohaterowie wielkiej sceny pod szyldem Polska Rzeczpospolita Trzecia to: władza, opozycja, media, naród. Premierowe przedstawienie, które oglądamy od trzech dni pozbawiło mnie wszelkich złudzeń, mam pełne przekonanie, że scenariusz będzie się powtarzał, a gdy się aktorom pomylą role opadnie kurtyna i po zmianie dekoracji wszyscy wrócą na swoje miejsca. Swoim prostym, chłopskim, rozumem spiszę recenzje do poszczególnych ról i mało mnie już obchodzi, którzy uczestniczy przedstawienia mnie wygwiżdżą, którzy będą bić brawo, ponieważ sam jestem banitą przyklejonym do roli narodu. Jako przedstawiciel gminu często słyszę takie oto powiedzenie: „co za dużo, to i świnia nie zeżre” i właśnie stało się. Wlano mi do łaba tyle pomyj z przeróżnych wiaderek, że zaczęło mi się przelewać. Czas najwyższy opróżnić, opłukać i osuszyć głowę, by spojrzeć na całość bez obciążeń w postaci popłuczyn nadziei.

Władza. Gra swoją odwieczną rolę, rozdaje stanowiska i pieniądze, przy władzy żyje się dostatnio albo przynajmniej przyzwoicie. Zadaniem władzy jest kontrola i kreowanie słów kluczy, które budują pożądane zachowania narodu, ale też mediów i wbrew naiwnym pozorom opozycji. Od kilku dni władza pokazuje wszystkim, jak daleko może się posunąć i włos jej z głowy nie spadnie, jeśli już to polecą głowy w ramach wewnętrznych rozgrywek w obozie władzy i tutaj można przyznać rację, co bardziej ambitnym widzom, że katem będzie Bronek z Budy Ruskiej. Władza jest w stanie przy pomocy najbardziej prymitywnych środków wygenerować 20% zadowolonych i głosujących zawsze tak samo, bez względu na poziom kompromitacji władzy. Wystarczy zapewnić zwolennikom władzy byt, każdemu według potrzeb. Dodatkowo władza podzieliła się na miejską i wiejską, centralną i lokalną, co podnosi stawkę o 10%. Razem mamy 30% ustawionych, z czego 20% ustawionych centralnie, 10% ustawionych lokalnie. 30% szczęśliwych uczestników wyborów, wygrywających przetargi, posiadających pracę i zdolność zatrudniania krewnych, daje taką przewagę, że resztę potrzebną do rządzenia zawsze da się otumanić albo zastraszyć. Każda władza, która nie będzie się wygłupiać z oczyszczeniem państwa z korupcji, z budowaniem solidnych podstaw państwowości i wiarygodności instytucji, utrzyma swoją pozycję dożywotnio, jedynie od czasu do czasu zmieniając charakteryzację.

Opozycja. Jest jak aktor drugoplanowy, który wie, że reżyser nigdy nie obstawi go w roli głównego bohatera, dlatego skupia się na środkach wyrazu, innymi słowy gra żarliwie pod publiczkę licząc na skromne brawka i niewielki tłumek proszący o autografy. Opozycja świadoma swojej słabości i pogodzona z własną rolą kreuje bohaterskiego, ale wiecznie tragicznego bohatera. Próby podjęcia walki są pokazówką, stylistyką i specyfiką odgrywanej roli, jednocześnie ukłonem w stronę wybranych widzów. Akt, w którym opozycja odgrywa sprawną instytucję alternatywnie liczącą głosy, kończy się blamażem i w dalszej części przedstawienia podobnych scen nie zobaczymy. Nie ma w tej grze przypadku, jest tylko i wyłącznie drugoplanowa rola wypełniona z pokorą. Poważnym, nie aktorskim, liczeniem głosów opozycja może wypaść z roli i to z kilku powodów. Przede wszystkim władza wiedząc o liczeniu na serio, sama sobie policzy do 7 miejsca po przecinku i pokaże, że opozycja liczyć nie potrafi. Wystarczy, że opozycja pomyli się o 3 głosy, a będzie skazana na śmieszność. Po wtóre opozycja udaje, że potrafi policzyć, ale ma w tym zakresie marne umiejętności i jeszcze gorszych liczących, łapanych po wsiach i parafiach w kompletnym chaosie. Po trzecie i najważniejsze, solidne policzenie głosów pokrywające się z wynikiem władzy oznacza koniec mitów o „ruskich serwerach” i tajemnych siłach, które nie pozwalają opozycji stać się władzą. W zaistniałych okolicznościach opozycja nie tylko traci iluzoryczną szansę na władzę, ale najwierniejsi widzowie opuszczają teatr. Drugoplanowy aktor politycznej sceny nigdy nie policzy głosów, przy śmiertelnych dla siebie zagrożeniach, zatem odgrywa liczenie, z czego cieszą się lub śmieją wszyscy pozostali aktorzy i widzowie spektaklu. Opozycja podtrzymuje mit dziewicy atakowanej przez smoka i przenigdy się nie zmieni w rycerza, bo nawet nie wyklepała sobie tarczy i nie wystrugała kopii.

Media. Szczęśliwe po obu stronach, zajęte sobą i podgrzewaniem atmosfery na widowni. Media władzy biją w opozycję, w media opozycji i część narodu związanego z opozycją. Za to władza odwdzięcza się reklamami i pozwala mediom władzy panować na rynku medialnym, poprzez produkcję masowego widza, który zauroczony rozmachem przedstawienia władzy, szydzi z teatrzyku opozycji. Władza i media władzy żyją w naturalnej symbiozie i nie mogą sobie wzajemnie czynić krzywdy, ponieważ jedno bez drugiego umiera. Media opozycji mają dokładnie te same obowiązki tyle, że wobec opozycji i widzów opozycji. Atakują przeciwnika, udają, że są zdolne przeciwnikowi wyrządzić krzywdę, nie widzą, jak opozycja „liczy głosy” i nie powiedzą jednego słowa, które wywołałoby falę gwizdów po stronie opozycyjnego widza. W mediach opozycyjnych osiągnięcia opozycji przedstawia się jako skuteczność, profesjonalizm i gwarancję wiecznej szczęśliwości, jest to przekaz tożsamy z zaletami władzy opiewanymi w mediach władzy. Przedstawiciel mediów opozycyjnych są w takim samym stopniu pogodzeni ze swoją drugoplanową rolą, jak pogodziła się opozycja. Media opozycyjnie i opozycja wspólnie trzymają mniejszą część widowni w napięciu, a większą w chóralnym rechocie. Tym sposobem powstaje kopia symbiozy władzy i mediów władzy, w wersji drugoplanowej, zatem nieistotnej lub mało istotnej dla losów narodu, ale pozwalającej spokojnie i przyzwoicie funkcjonować organizmowi opozycji połączonemu z organizmem mediów opozycyjnych.

Naród. Połowa narodu ma wszystko z tyłu i w ogóle nie chodzi do teatru, a gdy telewizje dają transmisje przełącza na sport, rozrywkę, seriale, amerykańskie kino. 30% narodu dostaje od władzy darmowe bilety w pierwszych rzędach, 20% musi kupić wejściówki za ostatni grosz i robi w tylnych rzędach głownie za biernych obserwatorów, czasami za klakierów, rzadziej imiennie i publicznie wygwizdują rolę władzy, prawie wcale nie gwiżdżą na opozycję. Główni bohaterowie spektaklu, poza narodem, przygotowali środki zapobiegawcze w postaci służby porządkowej. Widzowie niezadowoleni z teatru władzy zostają z tylnych rzędów wykopani, przy gromkim aplauzie i skandowaniu z pierwszych rzędów: „oszołom, oszołom”. Jeśli zdarzy się cud wśród widowni władzy, pojedyncze egzemplarze gwiżdżące na władzę, która jeść daje, wylatują do tylnych rzędów, a jak to nie pomoże wylatują z teatru. Opozycja też ma swoich halabardników, to głównie leniwi, odcinający od lekkiej roboty premie i wypłaty, lokalne wypasione misie, ale też centralni dorobkiewicze, medialni klakierzy i fanatyczni widzowie.

Wszyscy razem sprowadzają na glebę każdego niezdyscyplinowanego obserwatora spektaklu, który dostrzega zaprzaństwo władzy i pozbawioną treści rolę opozycji, skupionej na dostarczaniu atrakcyjnej formy z powtarzalnym tragicznym finałem. Widz niezdyscyplinowany wypada za drzwi teatru z błogosławieństwem władzy: „oszołom”, „frustrat”, „nieudacznik” i opozycji: „zdrajca”, „powielacz tez medialnych”, „sabotażysta” , „kret”. Bywa, że krnąbrny widz usłyszy, że sam sobie powinien zbudować teatr i sam w nim grać, jak mu się podział ról i przedstawienie nie podoba. Tak też postanowiłem uczynić, buduje swój własny, ale nie teatr tylko kawałek realnego świata, w którym gwiżdże na wszystko i wszystkich. Mnie już przestał bawić, irytować i wzburzać teatr zgranych aktorów i przyspawanych do rzędów widzów, mnie to zwyczajnie nudzi. Do teatru będę nadal chodził i nie dam się wyrzucić. Niezmiennie zasiądę w ostatnich rzędach, kiedy trzeba wypełnię ankietę i postawię krzyżyk na drugi plan, ale nikt mnie nie przekona, że to ma większy sens, to po prostu sztuka dla sztuki no i jakiś tam erzac przynależności do narodu.